Skarby Miasta są historiami ludzi tworzących kluby piłkarskie, które z kolei składają się na miejski ekosystem i nadają miastu niepowtarzalny charakter. To tak w skrócie.
Piłka nożna jest tu najważniejsza, choć pisząc reportaże wychodzimy z założenia, że im jej w tekście mniej, tym dla tekstu lepiej. Ale ok. Zakładam, że nigdy w życiu nie miałeś naszej książki w rękach, więc zostawmy górnolotne opisy. Wytłumaczę Ci, o co tak naprawdę chodzi.
Kiedy byłem małym dzieciakiem, zbierałem skarby kibica. Długo czekałem na dzień, kiedy nowe wydanie pojawi się w kiosku. Najbardziej lubiłem skarby z Piłki Nożnej. Miały zdjęcia wszystkich drużyn, więc mogłem zobaczyć, jak prezentuje się na przykład Miliarder Pniewy a jak Olimpia Poznań. Potem przeglądałem dane zawodników i jako młody kibic uczyłem się na pamięć kadr tych wszystkich wspaniałych zespołów.
Z czasem wydoroślałem, przynajmniej metrykalnie jestem już dorosłym człowiekiem i ze smutkiem zauważyłem, że obecnie są co prawda na rynku wydawnictwa, które przed sezonem w skondensowanej formie dostarczają kibicom niezbędnych informacji, ale… szanując oczywiście trud włożony w ich wykonanie, nie do końca spełniają moje oczekiwania.
Postanowiłem zrobić więc skarb kibica, taki o którym marzyłem od dziecka. Zawsze interesowały mnie niekoniecznie najwyższe ligi. Miałem hopla na punkcie drużyn, które grają obok mojego domu. Zawsze chciałem wiedzieć, czemu akurat na boisku znajduje się jedenastka, w takiej a nie innej personalnej konfiguracji. Czemu gra w zielonych, lub czerwonych koszulkach. I tak powstała Warszawa. Pierwsza część Skarbów Miasta, która w założeniu miała być też ostatnią. Powód? Nie było pomysłu, aby kontestować zwycięstwo lub porażkę biznesową z jakimś dużym wydawnictwem, bo od początku zasady były jasno ustalone. Zapewne wtopimy dużo pieniędzy, ale zrobimy książkę na swoich warunkach i nikt nam nie będzie się wtrącał. I zrobiliśmy.
Oczywiście popełniliśmy masę błędów, z tym najbardziej istotnym dla całej sprawy. Wymyśliliśmy sobie cenę 38 zł. Dlaczego taką? Bo w sezonie 2017/18 seniorskich klubów piłkarskich było 38. Janusze marketingu w akcji. Książka sprzedawała się tak dobrze, że przeszło to nasze oczekiwania. Niektórzy kupując pukali się w głowy. Nie za tanio panowie? To jest ze trzysta stron. Koniec końców nie kupiliśmy sobie za to po nowym mercedesie, ale zdawaliśmy już sobie sprawę, że powinny być kolejne części pisane w innych miastach.
A że z Warszawy najbliżej jest Łódź, pojechaliśmy do Łodzi. Tam od początku wszystko się pieprzyło. Książkę pisaliśmy w zimie a zbieranie materiałów w lutym, to nie to samo, co w sierpniu. Niektóre z klubów, nazwijmy to dyplomatycznie, przeżywały dość duże problemy kadrowe. Zdarzały się sytuację, że na sesje zdjęciową przyszło czterech piłkarzy a my z pustymi rękami wracaliśmy do domu klnąc na czym świat stoi. Oprócz tego zainwestowaliśmy w trzy różne okładki, bo w oryginalnej wersji widoczne były herby ŁKS-u i Widzewa a w klubowych sklepach lepiej sprawdzały się te bez widocznego emblematu rywala zza miedzy. Kiedy wydawało się, że wszystkie problemy zostały pokonane, okazało się, że ktoś w drukarni się pomylił i książki zostały źle sklejone. Po prostu rozpadały się w rękach po kilkukrotnym przejrzeniu. Wszystko trzeba było rozcinać, przerabiać. Ludziom do których poszły już wadliwe egzemplarze, wysyłać nowe, narażając się przy tym na zresztą słuszny gniew. Ale udało się. Pisząc te słowa, mamy w magazynie jedenaście sztuk. Reszta została sprzedana, więc koniec końców ta trudna misja zakończyła się sukcesem.
Trzeci w kolejności Wrocław uważam za jedną z naszych najlepszych prac, ale pisać o niej nie będę, bo i tak już jej nie kupicie. Nakład został wyprzedany, więc pozostają aukcje i rynek wtórny. Natomiast zachęcam do zamówienia Trójmiasta, póki jeszcze jest a które pod wieloma względami stolicę Dolnego Śląska przypomina. To historia złożona z dwóch – przed i powojennej. W Trójmieście jest podobno zbyt pięknie, aby można było odnieść tam sportowy sukces. Nikomu nie udało się tam zdobyć mistrzostwa Polski (pomińmy Checz, czyli klub który zwyciężał w nieoficjalnych mistrzostwach Polski kobiet), ale tematów na reportaże nie brakowało.
Dodajmy jeszcze, że istnieje coś takiego, jak Saga Śląska, której celem jest zebranie wszystkich klubów z Górnego Śląska. To zadanie na lata, na razie możecie przeczytać pierwszą część, poświęconą klubom z Katowic, Tychów, Pszczyny, Mysłowic i ich przyległości.
Mówiąc najprościej, Skarby Miasta powstają z pasji. Starannie dobieramy tematy, sami aranżujemy i wykonujemy sesje zdjęciowe, książki drukujemy nie na najtańszym, ale najlepszym papierze i nikt nas nie goni. Książka idzie do druku, wtedy kiedy jest gotowa, czyli po prostu, w naszej ocenie, dobra. Nie jesteśmy korporacją i nigdy nie będziemy aspirowali do takiego miana, ale też nie interesuje nas działalność w domowym geszefcie. Pasja jest ważniejsza od zysku, ale musi zawsze iść w parze z jakością.
No dobrze, czyli już wiesz, czym są Skarby Miasta. Kolejnym krokiem, który powinniśmy wykonać jest zabranie się za książki. Ciebie zapraszam do naszego sklepu, sam zaś wsiadam do pociągu i zabieram się za piłkarski Poznań. To będzie już szósta część naszej serii.